Skazany
I choć skręciłem nie raz źle.
I choć nie raz obraziłem się.
To i tak popełnię jeszcze błędy.
Nie raz przejdę tędy.
Skazany na wieczną tułaczkę.
Skazany na niekończącą się pomyłkę.
Nie można stąd wyjść.
Nie możesz tu nawet stać.
Ciągle musisz do przodu gnać.
Musisz przez nowe przeszkody iść.
Straciłem wszystko, na czym mi zależało.
To na zwykłej drodze nie leżało.
Teraz mi odebrał to On,
Co mnie stworzył,
Co pokazał mi jak On żył.
Dzięki niemu straciłem wszystko. Zepchnął
mnie On.
I choć podobno miłosiernym jest,
To popchnął mnie, taki jego gest.
Skazał mnie na tułaczkę.
Skazał na najgorszą myśl.
Zerwał mnie, jak wiatr z drzewa liść.
Odrzucił od siebie.
Spadam na ziemię. Nie ma miejsca dla mnie w
niebie.
Teraz miejsca nie ma nigdzie.
Teraz już szukać siebie.
Rozdarł mi duszę.
Rozdarł mi głowę.
Zbieram siebie sam.
I pozostanę tutaj z milionem ran, zostanę
sam.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.