Ślad po elegii
Wszechświat się zająknął, popatrz spada
gwiazda
Jakby srebrny owoc z tej czarnej jabłoni
Ale Boga nie ma, nie ma i Szatana
chociaż mamy prawdę jesteśmy samotni.
Pod kapturem nocy jest twarz przerażona
Oto uciekinier nie może opuścić
Ogrodów Edenu. Ścieżka się zamąca.
W Idealny koniec idealnych ludzi.
W krąg. Zgniata ich prawda, to martwe
spojrzenie
Doskonałej ciszy. Grzęzną w własnych
ciałach.
niczym zieleń w drzewach zamkniętych przez
jesień.
Nagle dłoń ostatnia nad wszystko się
wznosi
Niczym w baśni wieża nad przeklęty pałac
W której sen się przejrzał, na wylot, w
nicości
Komentarze (3)
Czarna jest Twoja wizja,ale wiersz podoba mi się.
W kwestii Boga i szatana nie zgadzam się podobnie jak
babajaga.
Ale Boga nie ma, nie ma i Szatana...jestem innego
zdania..Ale wiersz bardzo mi się podoba