Spacer z latarniami pod rękę
Wracałem do domu spacerkiem o zmierzchu
,
lampy latarń błyszczały i kąpały się w
kałużach .
Myślami błądziłem po mym długim życiu,
pod stopami jedna mała kałuża – druga duża
Spoglądam w przepastną jej otchłań ,
, lico w nim jest mi znajome.
Twarz od lat młodzieńczych znana ,
dziś jakby inna ,z czaru i uroków, cząstki
skradzione,
Twarz moja, lampa migająca w kałuży,
w nim i blask księżyca , to widzę
oczyma..
Wszystko wolno ostrość traci,
wiat zmarszczył lustro, mnie już tam nie
ma.
Mijam kałuże , z wolna myśl mi dociera,
Ile jest warta chwila , gdy wiatr wszystko
zmywa.
Tą chwilą była cząstka mego życia ,
widziana w lustrze kałuży.
Życie było ,
minęło z lat młodych,
weszło w piękno i niech mi się dłuży
W tym pięknie pragnę,
i będę malował życie w kolorach begonii.
Zegar niech sobie dalej tyka,
a serce moje jak dzwoniło, niech dalej
dzwoni .
Autor: slonzok
Bolesław Zaja
Komentarze (5)
Idziemy, niech się tylko z ciemni. Milego:)
Bardzo ładna melancholia.Pozdrawiam:)
Bolesławie melancholijnie ciepło i romantycznie -
pięknie malujesz słowami - pozdrawiam
Piękna melancholia Bolesławie bardzo mnie zauroczyła
Pozdrawiam serdecznie:)
i z latarnią można iść pod rękę
nie być latarnikiem w:)