Stańczyk
Do diabła! Pomyślałam głośno
Patrząc na strugi deszczu za oknem
Aż baletki zsunęły się z nóg
Widząc mój stanowczy protest
Do diabła! Powiadam ci
Dopóki łubiny wszystkich ogrodów
Mają kolor niebieski
I rosną niczym modre lasy
Miniaturowych sosen
Póki w stawach jest dość nenufarów
Dla wszystkich Wokulskich świata
Dopóki czerwona kula słońca
Będzie wschodzić po właściwej stronie
widnokręgu
A nadepnięte łoziny
Będą katapultować zakochanych
W swoje objęcia
Dopóty będziemy malować serca
Na zaparowanych twoim dżdżem
Szybach
Słysząc moje słowa
Uśmiechnięty jak nigdy
Stańczyk z obrazu
Na chwilę zapomniał o swojej dziejowej
roli
Mrugnął porozumiewawczo okiem
I zmienił czapkę z czerwonej
Na zieloną
Komentarze (26)
jak Stańczyk zęby szczerzę
P_ozdrawiam serdecznie
Z przyjemnością czytałam. Pozdrawiam z uśmiechem i
podobaniem :)
Aniu,tak miało być,uśmiechaj się!
jakiś taki radosny nastój mi się udzielił.
Bardzo dziękuję!
Świetny wiersz i puenta, pozdrawiam ciepło.
wiersz z wyobraźnią,
miłego wieczoru:)
Svart,cieszę się,że Ci się spodobał ;)
Hahaha... Nie gniewaj się, po prostu puenta mnie tak
uśmiechnęła :-) Zmiana czapeczki - super!
Wiersz calutki - kolokwialnie (wybacz :-)) - petarda!
Pozdrawiam z wielkim podobaniem :-)
Dziękuję ;) Pozdrawiam z usmiechem ;)
Końcówka szczególnie dobrze uśmiechnięta!
Pozdrawiam :)