Staw
A cieczy żółtej ilością przesadzonej
nie napiję się z tego miejsca.
Kawałeczki grubych trzcin
obijają się o zmoczone czoło...
to nie chrztem obdarowana
jedynie chęcią zatonięcia w mule.
Nie wdziera się woda do nozdrzy
jeno odór prowokuje omdlenia,
w przyciasnej szczelinie się błąkam
pomiędzy dwoma różnymi światami...
i nie wiadomo jak lepiej pozbyć się
ciała
czy w głębi, czy też na lądzie.
Więc nie wiem...
sznurkuję po tafli żółtego stawu
wyścigując się z wodnym pająkiem
czekając na jakiś cud łaskawy
niech wskaże miejsce mojego unicestwienia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.