Strach
Dla tych, którzy zrozumieją...
W jaskrawym świetle wreszcie słowa
promienieją
Przez szkło powiększone oblicza bólu
Zastyga zsiniała dążność moja
W kłębach myśli parują drgnienia
konwulsyjne
Jak szarpnięcia nagłe
Jak uderzenia silne
Zabrakło zachwytu szczypty mojej
Nad gwiazdą poranną co zbudzić mnie
mogła
Umiera mileczenie na ustach proroka
Upada księżyc
Sto słońc w oczy mu zagląda
Niemożność dzika karmi mnie i głodzi
Nad sytość pustą
I głód uczonego
Wystawia lęki moje na ostrość potężną
I zbudzić się nie mogę
I zasnąć mi szkoda
Gdy tak odczytując grymas
W obliczu potężnym strachu się przeglądam
Komentarze (3)
Małgosiu.... zrozumiałaś:) Dla próbujących
pozdrowienia:)Dziękuję za komentarze:)
wiersz oddaje twoje przemyslenia, twoje "upiory".
Każdy ma takie strachy. Pozdrawiam +
Mogę nie zrozumieć jednak próbuję...pozdrawiam:-)