w świetle wschodzącego słońca
w świetle wschodzącego świeżo
słońca skąpana
garść chłodnego jeszcze piasku
mocno w dłoni trzymam
opleciona zapachem
melodii nocnej
morza porannego
widzę
na granicy horyzontu
wynurza się
z nieśpiącej wody
na granicy dnia i nocy
wypływa
z tańczącej wody
na granicy snu i jawy
na granicy światła, mroku
szczęść, tęsknoty
beztroski i zmęczenia
szept i czuły dotyk
cichych fal
porannego Neptuna
nie śpi
(jak ja)
śpiewa piosenkę
zachwyconym nieobecnym
i zamyślonym świadkom
jego słabości
otulona Jego
ramionami
czując promienie
wschodzącego słońca
na rozświetlonych policzkach
kocham

Rossella


Komentarze (7)
Dużo, może troszkę za dużo słów, lecz są ciepłe i
miłe w odbiorze!
Trochę za dużo słów, co rozwleka wiersz...Skłaniam się
do rady Vick Thora... Piękny klimat budujesz, ale z
mniejszej ilości słów też się da, uwierz mi i spróbuj
;) Plus dla Ciebie +
mi się podoba! (może troszkę za bardzo rozpisane,
przewlekłe) ale w sumie pięknie to opisałaś.
pozdrawiam. i oddaje głos
prosto ale niezle chyba to nie pierwszy twoj wiersz
ale przemysl slowa Vicka piekny temat w twoich ustach
troche splaszczony popracuj nad nim:)
masz plusa
Bardzo ładny wiersz... można się rozmarzyć ''w świetle
wschodzącego słońca'' :)
Warte przeczytania. Zbyt dużo powtórzeń. Warto
popracować nad pisaniem i pisać!
Niezłe , choć rozwlekłe i przegane -
tak to jest z ta weną nad ranem.
Zmysłom daj zawsze się pieścić -
lecz potem w kilku wersach, staraj się to zmieścic!
Pozdrawiam i do prób namawiam, Różyczko!