Świetność ma umiera
Sam na sam pracuję z mymi myślami,
one są mocne,
zabijają mnie jak dynamit.
Pora wyrwać murom zęby krat,
zmienić otaczający mnie świat.
Postawić na nowe wizerunki, innych
interes.
Już nie troskać się własnym obrazem jakowyś
przedstawiacie mię.
Zatracę się, aż zniszczę wszystko co we
mnie złe,
zniweczę cały mój cień nadaremnie.
Zostaną ze mnie gorzkie wnętrzności,
by świat z zaświatów ujrzeć z zapartym
tchem.
Pustą piersią bez powietrza poczuję moje
cząstki
nie potrzebne niczemu już!
A jam Twój niegdyś miły, moja Pani,
jako serafin obłoki zsyłać będę,
dotlenie
byś popłynęła beze mnie,
choć mniemam, że i tak już nie sprawiam Ci
zawodu.
Nie ma powodu, bo me znaczenie przy boku
Ciebie odchodzi w zapomnienie.
Ujrzałem raz i sto razy jak Twe oczęta
karciły mię,
jak w krzywym zwierciadle odsłaniałaś
typowe dla mnie poczynania.
Nie jestem już taki jak kiedyś, dla Ciebie
nie jestem.
Stoję przed tobą zawżdy tak pospolity jak
niegdyś,
garnę do Ciebie w strachu odrzuceniem,
lecz ty patrzysz jako bym hańbą był.
Wtem bezradny wyczekuję Twego ruchu,
emocji.
Wciąż wyczekuję, coraz ciszej, z
nadzieją.
Masz rację innym się stałem.
Postradałem zmysły troskając się o
strach
przed Twą odprawą, gdyż nie proszę o
ciepło, jak niegdyś.
Nie chcę prosić, bo litości nie pragnę!
Z każdą wiosną choć ciało młode, serce
echem się staje!
Niegdyś gorejący, zaciekły swej miłości
nastał ostatni czas, czas rozpaczy,
w środku wciąż jeszcze taki sam,
a gdy łzy wszystkie zostaną przelane
suche serce nie zostanie już poznane..
Anna N ;* ;(
Komentarze (1)
fajna ta śmierć. umiera przede mną