szczenięca radość
Odnajduję chwile o dziecięcych twarzach
beztroskie pochnące przeszłością
wplatam je we włosy soczystego lata
z lukrową szczenięcą radością.
Kiedy to za wiatrem biegałem po łące
w smaku przedojrzałej ognistej czerwieni
z groźnym szumem stawu pośród tataraku
grałem z panem rakiem spóznionej
jesieni.
W cień brzozy chowałem rozgrzane ramiona
tam gdzie właśnie pszczoły miały swoje
włości
byłem echem czasu co ciągle mnie woła
w lata dziecięcej bytności.
Noce utulałem do snu w pierzu siana
w dzwiękach wielolistnej słodkiej
koniczyny
wyławiałem gwiazdy błądzące po niebie
pod postacią ciepłej lipcowej
dziewczyny.
Odnajduję chwile o zapachu mleka
piękne jako szkiełka umieszczę w
witrażach
bo życie to kropla pędzlem malowana
na przyszłości,przeszłości obrazach.
Komentarze (3)
wiersz w przyjemnym klimacie.
oj żeby tak można było znów mieć kilka lub naście lat
;0 pozdrawiam+
wiersz czyta się lekko i z uśmiechem na
twarzy...fajnie tak popłynąc w szczęnięca
radość...pozdrawiam