Szejkanat Orlenu
Młody, spasiony król nafty wygodnie
rozsiadł się w siodle,
Bo właśnie przeliczył kasę, którą przysyła
mu Orlen.
„Od dzisiaj w nosie mam prawo, a
sprawiedliwość mi zwisa;
byleby żyło się klawo, nic mi nie zrobi
komisja.”
Pognał wielbłąda do przodu, odeszły precz
troski wszelkie:
„Wreszcie mam forsy jak lodu. Ach jak
to dobrze być szejkiem!”
Mocno pod boki się ujął, bo w głębi suchego
lądu,
Ciężko na niego harują stada strudzonych
wielbłądów.
Na gospodarczej pustyni szejk wciąż obcina
im płace,
A liczni beduini tłuką im zadki
korbaczem.
Jaskrawe pali ich słońce, garby podwójnie
się garbią,
Nie piją po dwa miesiące – przecież
pracują na czarno!
Tylko im głos muezzina na licznych
radiowych fallach,
O modłach wciąż przypomina swoim
przeciągłym: „O Allah!”
A kiedy kosmate czoło w trudzie zalewał im
pot,
Wspomnieli przodka, co w ZOO przeskoczył
kiedyś przez płot.
Chyba by tego nie zrobił gdyby mu przyszło
do głowy,
Że ogród zoologiczny zmieni na namiot
cyrkowy.
Płynie myśl między baktriany nad
Eurazjoafryką:
Wielbłąd, co był hodowlany, nie będzie
umiał żyć dziko!
Komentarze (1)
„Od dzisiaj w nosie mam prawo, a sprawiedliwość mi
zwisa;
byleby żyło się klawo, nic mi nie zrobi komisja.”
Fred do chyba jasnowidzem jest :)
Pozdrawiam