Taniec życia
Błękitne niebo nagle ogarnął mrok
Nie wiedziała gdzie ma postawić kolejny
krok
Czarna postać ją do tańca zaprosiła
Nie umiejąc odmówić niepewnie się
zgodziła
Widząc tylko ciemność w pełni mu zaufała
W tańcu prowadzić się pozwalała
Czuła się lekko, jak gdyby przez wiatr
unoszona
Nie wiedząc, że z każdym krokiem była coraz
bardziej stracona
Krok za krokiem wciąż o coś wadziła
Nie jedną rzecz przypadkiem potrąciła
Gdy w okół pięknie sie obracała
Ogromny podmuch wiatru spowodowała
I choć cisza swym głosem jej cicho
szeptała
By z jego ramion natychmiast się wyrwała
To ona choć nie raz próbowała - po prostu
nie umiała
Bo ciemność, która ją otaczała sprawiała ze
ze strachu powracała
A gdy świt nadszedł było za późno, bo ona
już nie w zachwycie
Zobaczyła jak zniszczyła swoje i bliskich
życie
Dookoła brud, wszystko połamane
W stopy ją raniło szkło roztrzaskane
We łzach tonęła potoku
Nie umiejąc z bólu postawić kroku
Chciał stąd odejść nim znów zapadnie noc
Bo wiedziała jaką ta postać w swym tańcu ma
ogromną moc
Chciała by ktoś wziął ją na swe ramiona
Aby dostała drugą szansę, zanim następnej
nocy w jego tańcu skona...
Komentarze (2)
Wiersz skłania do refleksji, ciekawy temat. Pozdrawiam
W ciemności widzi się więcej... a człowiek niczym ONA
w wierszu wielu rzeczom nie potrafi się oprzeć...
bardzo dobry wiersz :) +