Teatr życia
Po jednej stronie postacie przygnębione
po drugiej stronie postacie zamglone
a między nimi nie ma radości z życia
są tylko gesty z codzienności bycia
Słowa i usta w mimice uczuć splecione
zawsze tak samo ciężarem obdarzone
Coś mówią, gestykulują bez zrozumienia
jakby nie było między nimi porozumienia
Grają zawsze to samo, obdarzeni jedną tylko
rolą
znieczuleni codziennością i z opuszczoną
głową
W teatrze życia niby coś pozostaje, coś nie
znika
ale każdy każdego z uporem maniaka zawsze
omija
Nic się nie kończy ale dopiero zaczyna
namalowana, bezbarwna linia życia jak
witryna
Bez ram i bez kolorów, tylko się chowa
by wszystko zaczynać zupełnie od nowa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.