To co z tych dni zostało drogi...
Tak niewiele treba dać by tak bardzo dużo zawdzięczć. Najważniejsze jest to, że świat można zobaczyć w kolorach granych muzyką i uśmiechnąć się.
Tak wspaniały koń się zdarza, gdy
radosną
Chwilą jedziesz gdzieś na ciepłych plecach
wiosną.
Koń dwunożny, zadyszany, tak kochany
Pędzi polem za krowami już zziajany.
Zawsze dumę budził fakt, że jest uczony
Mój brat i w zazdrości cichej
rozbudzony,
Próbowałem, kiedyś w wiedzy go dogonić,
Świat zdradliwy ponaprawiać, w dobro
zmienić.
Kiedy ty świat zdobywałeś, wciąż
wędrując,
Ludziom uśmiech i dobrą wolę darując,
Mediatorem powaśnionych byłeś zawsze.
Ja wśród książek prawd szukałem
pokręconych.
W małym domku, gdzieś na skarpie śnił
miłości
Sen z blondynką, pośród gwiazd cichej
jasności.
Sen, co wracał na wezwanie migotliwych
Gwiazd, przypominał żar dłoni
pieszczotliwych.
Twój uroczy obraz – nocy
księżycowej
Pośród palm, otworzył czas twórczości
mojej,
Gdy z barwami, światłem i opornym
kształtem
Dla sztywnej ręki, zimę chciałem mieć
latem.
Gdy w chorobie mój głęboki żal budziłeś,
Kiedy strach i ból niemocy zwyciężyłeś,
Pokazałeś, że walczyć trzeba o zdrowie.
Ja trzykrotnie śmierć złamałem, dzięki
Tobie.
Pamiętam, że kiedyś drwiłeś ze mnie
srodze
Wzbudzając wściekłość moją i odwetu
żądze.
Krzyczałem „kaczor”, w koło
domu pod strzechą
Zawzięcie goniąc. Ojciec patrzył z
uciechą.
Jak zwykle gdy w przeszłości dalekiej
szperam,
Wspomnień się ciśnie wiele, lecz gdy
otwieram
Notatnik złudzeń, by pisać, co uwiera,
Sens słów się zmienia a myśl płodna
zamiera.
W dniu twoich imienin.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.