To już nie walka o Ciebie, ale...
Zostałam sam na sam ze sobą, miałam
nadzieję
, że poukładam potargane myśli.
Zostałam sam na sam z głosem mojego serca,
który wciąż kłóci się z krzykiem rozumu.
Toczy się we mnie walka pomiędzy tym czego
pragnę, a tym co dla mnie dobre.
Pomiędzy tym czego chce serce a tym co
nakazuje rozsądek.
Wymieniam na głos wszystkie "za" i
"przeciw" obu stron... i ciągle nic, zbyt
silne mają argumenty.
Jeśli uwierzę sercu, że będzie potrafiło
trafić do Twojego, po tych kamieniach,
które rzucasz mi pod nogi, bez większych
okaleczeń.. jeśli zaufam nadziei, że tak
właśnie się stanie a stanie się zupełnie
inaczej, to ... to co dalej?
Przecież zatonę we własnych łzach, które
będa tak gorące, że spalą cały mój
świat!
A jeśli zrobię jak nakazuje rozsądek,
wybiorę życie z dala od Twoich ramion, nie
osiągając nigdy pełni szczęścia. Będę
sypiać z kimś kto będzie mnie kochał tak
bardzo jak ja nienawidziłabym myśli, co by
było gdybym podjęła ryzyko pomimo obawy ,
że mój świat spłonie...
Czy byłabym w stanie znieść wyrzuty
sumienia, że sama sobie odebrałam szansę ..
Było by prościej gdybyś chciał mi pomóc!
Żebyś puścił moją dłoń, którą ściskasz gdy
chcę Ciebie zapomnieć-
...jeśli nie kochasz ...
Albo zamiast trzymać tylko moją dłoń,
przytulił mnie całą jak kiedyś-
... jeśli nigdy nie przestałeś mnie
kochać...
Dlaczego chcesz skazać mnie na SAMOTNOŚĆ?!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.