to kara grzesznikom...
To tylko krew drąży żłobienia w ich
ciele
Gdy tęsknych łez żalu wyleją tak wiele
Co idą przez bezmiar pożogi i płaczą
Tu skomlą, tu kwilą, tu ich nie zobaczą
Tu wstydu, honoru, nie czują bez końca
Tu ziemia z nadmiaru smaży się słońca
I widzą przed sobą stalowe te wrota
A w oczach ich pędzi zziajana tęsknota
Lecz wrotom okrutnym ni rady nie dają
I w piekła mogile, tęsknoty się spalą
A dusza wyrwawszy się z ciał ich
żałosnych
Poleci hen w niebo, do gwiazd tych
żarłocznych
Lecz płomień się duszy grzesznika nie
zrzecze
I wróci do ognia, nim ta zeń uciecze
Ostatnie łzy tęskne, łzy żalu wydusi
I zniknie w otchłani, nim żar ją zadusi
I setki dusz kona, to z żalu, z rozpaczy
A nikt ich już krzyku, nigdy nie zobaczy
Nie słyszy ich oczu, co ogień je strawił
Ni oczu, ni twarzy już żar nie zostawił
A dusze cierpiące pod okiem upadłym
Załkają strach chórem żałosnym i nagłym
Te setki tych istnień co zmarło z
tęsknoty
Blask krzyku, krzyk oczu i ogień wciąż
złoty
I przyjdzie ich władca, ten wielki,
upadły
Potworny ohydny i w gniewie tak nagły
A on im pokaże co jest rozpaczą
I oni zrozumią ból... gdy z bólu
zapłaczą
I wtedy ten odór poczują wieczności
Co odtąd wraz z krzykiem nawiedzi ich
kości
Ten potwór co sądzi, co noc nad nocami
To szatan co z piekła wydziera ofiary...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.