To tylko życie... Zaniechanie...
Wiersz powstał na kanwie opowiadań mojego Ojca. Dziś przywołała te wspomnienia GabrielaZ. Dziękuję Ci za to Gabrielo.
Kiedy to było, któż to pamięta…
wokół bór gęsty… droga wyklęta,
noc była czarna i wiatr zawodził,
jak ktoś tam zbłądził, już nie
wychodził.
Dukt snuł się dziwnie, raz wiódł jak
strzała,
by nagle zniknąć… aż noc
truchlała,
nagle… skrzypienie - jak wozu
koła,
z ciemności głos - to stangret
woła…
- Hej! Proszę Pana! Tutaj staniemy,
konie na popas, my odpoczniemy…
- Zgoda - rzekł kupiec, zszedł wolno z
wozu,
by móc wytyczyć obręb obozu…
Szedł bardzo wolno… wiatr targał
brodę
- dla koni kazał w wiadra wlać wodę,
wozy ustawić w kształcie podkowy…
tak, by wjazd zamknąć mógł wóz środkowy.
Trudne to czasy były w tych latach,
często w gęstwinie, w zmurszałych
chatach,
mieszkali zbóje, których zajęcie,
to był rabunek - znaczy przejęcie
bez ludzkiej zgody, jedynie siłą,
gdy nie chciał oddać cieli go piłą,
z ciała zdzierali skórę pasami,
wolno puszczali… tylko
czasami…
nieraz wyjęli oczy w amoku,
by mógł się tułać lecz w wiecznym mroku,
może dlatego nieraz w ciemności,
na wycie wiatru dostawał mdłości
podróżnik, który całkiem przypadkiem
stał się tych zdarzeń naocznym
świadkiem.
Gdy już ognisko płonęło żywo
a stangret Panu nalewał piwo,
niespodziewanie, zza drzew jak mary,
wyszli rabusie… rzekł do nich
stary…
- Witajcie ludzie, z nami tu siądźcie,
miłymi gośćmi, tu u nas bądźcie…
- Cóż bredzisz starcze, czy wzrok cię
myli,
myśmy po wozy twoje przybyli…
i znakiem ręki wskazał kierunek,
z którego zacząć mają rabunek
jego kamraci… było ich wielu,
opór więc zdawał się być bez celu,
ale któż zechce dobytek oddać,
ot, tak bez walki - trudno się poddać.
Krzyki i opór, daremne były,
noże, maczugi - wnet je kończyły,
krew długo krzepnie na białej stali
w końcu rabusie, gwałtu - przestali.
Starzec odezwał się w takie słowa,
- powiedz dlaczego… gdzie
rozum… głowa…?
i chwycił zbója za lewą rękę,
ten go odepchnął - jakby czuł mękę.
A był on wielki niczym ta skała,
która na skraju dróg wcześniej stała,
włosy miał długie, wiatrem zmierzwione,
spojrzenie dzikie… oczy
przekrwione
i krzyczy… - Starcze…! - Ja cię
zabiję…
i nóż wyciągnął… złości nie kryje,
i chwyta starca… brodę
unosi…
kropelka krwi klingę już rosi.
Starzec spogląda zbójowi w oczy
i jakaś siła co głazy toczy,
w nim się zbudziła… krzyknął…
Ty żyjesz…!?
Cóż robisz… chłopcze…! Ojca
zabijesz…
Zadrżała ręka - dreszcz wstrząsnął
ciałem
- Tak, drogi starcze… też cię
poznałem…
ale to przeszłość - dzisiaj jej nie ma,
chyba, że próba - na do widzenia…
Widzisz ognisko… a za nim… w
łunie…
gałęzie w niebie… korzenie w
runie…?
to wielkie drzewo… gdy je obalisz,
odejdziesz w zdrowiu… Życie -
ocalisz.
Próżno napina starzec ramiona,
starego dębu - stu, nie pokona,
z sił już opada… Syn… -
Zginaj…! - krzyczy.
Upadł bez sił… Syn… -
Zginaj…! - ryczy.
Ojciec uklęknął i złożył dłonie,
w tym czasie syn, wyprzęgał konie
- powiedz mój synu… powiedz
dlaczego
zostałeś hersztem klanu takiego…?
Porzuć to życie, wracajmy razem,
niechaj już nigdy nie ciążą głazem,
te złe uczynki na twojej duszy,
niech prośba ojca - serce twe wzruszy.
Syn odpowiedział… patrząc na
dąb…
- Ojcze… drzewko, gdy młode należy
giąć…
excudit
lonsdaleit
15:53 Wtorek, 21 grudnia 2010 - skończyłem… już zmierzch.
Komentarze (12)
To racja dzieci należy kochać mądrze, uczyć szacunku
do innych, a także do samych siebie.
Przy czytaniu wierszy-opowieści różnorakich zwraca się
uwagę przede wszytskim na treść, zwłaszcza gdy wartką
akcję zawiera :) Ja jednak, nauczona wcześniej przez
innych powiem, że zbyt wiele wielokropków wprowadza
zamęt, jak dla mnie spokojnie ponad połowę mozna
wyciąć bez szwanku na jakości wiersza. "w końcu
rabusie, gwałtu - przestali." - czy to przypadkiem nie
jest jedno zdanie: w końcu rabusie gwałtu przestali? -
wówczas znaki przestankowe zbędne. Przyczepię się
również do rymów :) Autor się chyba zgodzi, że
zastosował najprostsze z możliwych:
zawodził-wychodził, staniemy-odpoczniemy, wozu-obozu,
itd. A ja uważam, że nawet przy składnej rymowance
można się wysilić na bardziej wymyślne, bo lekkość w
wiązaniu mowy widać :) Nie zgodzę się przy okazji z
Polakiem Patriotą, bo wiersz nie jest zaznaczony jako
sylabiczny czy sylabotoniczny, więc zgłosek może
liczyć ile mu się podoba. Rytm jest urtrzymany jeśli
przyjmiemy, że jest to wiersz toniczny, a to
wystarczy, aby czytał się rytmicznie, a tym samym
lekko - jak też go i przeczytałam z przyjemnością :)
Zostawiasz przesłanie; "Ojcze… drzewko, gdy
młode należy giąć…"
To prawda, chociaż coraz trudniej, młode drzewka coraz
trudniejsze do zgięcia, bardziej zależy im by stare
upadły.pozdrawiam.
pomimo że dłuższy czyta się dobrze :)
Dwa ostatnie dokładnie zapamietam.
Bardzo obrazowo. zamykam oczy...widzę to wszysto, a na
pierwszym planie ojciec i syn...
niesamowita historia... ze smutnym i bardzo mądrym
morałem, doskonale napisane :-)
miło mi , że przyczyniłam sie do napisania tak
wspaniałego wiersza. Kiedy sami byliśmy młodzi nie
mieliśmy pojęcia co czują rodzice i jak trudno
wychować dzieci.Teraz już wiemy i szczęście mają Ci
którym udaje sie to najlepiej. Pozdrawiam
serdecznie.:)))))
Piszesz w rytmie dziesięciozgłoskowca , ale nie zawsze
rytm utrzymujesz. Podaje już z poprawką , przykłady:
Zwrotka druga, wers czwarty: "Głos szedł w ciemności,
to stangret woła". Zwrotka piętnasta, wers czwarty: "A
krwi kropelka klingę już rosi". Zwrotka osiemnasta,
wers czwarty -" Bezwolny upadł. Syn - zginaj - ryczy",
zwrotka dziewiętnasta, wers drugi: "w tym czasie syn
już wyprzęga konie". Przelicz proszę zgłoski. Ostatnie
dwie zwrotki wiersza popraw sam. Mimo usterek daję
plusa ze względu na treść sagi rodzinnej. Serdecznie
pozdrawiam.
wstrząsnęła mną ta opowieść, jakże znamienna i niesie
za sobą pewne ostrzeżenie, warto się zastanowić:))
samo życie...niekiedy:)
No no.... balladowa forma, a pointa..! Choć z tym
gięciem różnie bywa. Kto inny rzekłby - nie giąć, a
tak pielęgnować by rosło strzeliście. Ale wiem, że
inne znaczenie temu gięciu w wierszu przypisane.
Czytałam z wielkim zaciekawieniem.
Smutny, drastyczny nawet powiedziałabym. Ale prawdziwy
niestety.
Pozdrawiam ciepło w chłodny zimowy wieczór:)
Zyczę Ci tak długiego jak Twój wiersz ze
wspomnieniami. Pozdrawiam:)