Towarzystwo wzajemnej adoracji
Towarzystwo wzajemnej, cichej adoracji,
usiadło wieczorem do sutej kolacji.
Jako danie pierwsze -
podano dziś wiersze.
Pochwałom nie było końca,
wnet przebrały miarę-
że strofy takie cudne,
że wprost doskonałe.
Wierszom aż skóra cierpła-
mogły były zgłupieć,
schowały się więc w podanej
na talerzach zupie.
Ani myślą wychynąć i
noskiem powęszyć-
taka ilość zachwytów
to początek klęski.
Komentarze (48)
...trzeba zawsze być sobą, świetnie to ujęłaś. A tak
naprawdę "motyle" szybują swoimi szlakami przestworzy
na własnych skrzydłach i do tego nie potrzebują
żadnego wsparcia :-) Twój "motyl" przekazał tę
wiadomość dobitnie.Śliczny.Pozdrawiam i uśmiech
zostawiam :-)
też tak sądzę, Jutto :)
Niewątpliwie coś w tym jest.