trans
na długiej ulicy, mury rdzewieją, bluszcze
duszą
ich przedwojenne ściany, czasami
opowiadają..
ze sztalugą pod pachą i pędzlem w złotych
zębach
stał tam kiedyś mężczyzna sącząc rozkosz z
przebrania.
malował odcienie kobiet, półnagich
przewijających się
przez całe jego życie. wstrzepiał pigmenty
w ich palce
u stóp, kiedy mówiły 'au revoir!' i
milknęły
Notre Dame [jakoby to była kobieta],
rzucała cień
na wpół ogolone nogi i długie paznokcie w
pantoflach.
był odpowiedzialny za osobę, którą widział,
bo
nie ma lustra, które lepiej odbijała
człowieka niż jego czyny
śmiertelnik nie był pewny czy zobaczył
siebie, od tego
momentu już nie malował. prysły wszystkie
jego zamysły.
kontrast jego odmiennej orientacji
powodował uśmiechy
na drewnianych twarzach ludzi. często
wołali bonjour fillette!
-a nie był dziewczyną, nie był też
drewnianym chłopcem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.