Twardość padła
Chyba chcesz przeginać.
Dopadło mnie słowo.
Tak mówiła lina.
Była sprężynową.
A ja taki twardy.
A ja bardziej hardy.
Nie muszę się zginać.
Jak mówiła lina.
Wolę zostać miękki.
Taki bardziej giętki.
By słowem zaszaleć.
A nie giąć się stale.
I nagle coś pękło.
Bo staliwo zmiękło.
Było niby twarde,
Jeszcze bardziej harde.
Nie ponoszę winy.
Wina nie jest liny.
Twardość stali padła.
Skromność mą odgadła.
Komentarze (3)
Dobry wiersz!
Jak to w życiu bywa...
Pozdrawiam serdecznie
Lina w słabym ręku
nie wydaje dźwięku!
.. gdy za mocna ręka –
bywa – lina pęka...
Dobry wiersz, z podtekstem.
Jestem na tak;