Twoja wina
Pachniały dni czereśniami
I zegarek tykał powoli
Zielona trawa
Przypomina mi nas
Dobrze
Że ukryto ja pod białą osłoną
Śniegu
Czarną peleryną nocy
Uśmiecham się do zeszytu
W którym pisałam
Że jesteś
Że stałeś pod jodłą
I czekałeś na mnie w tym okropnym letnim
żarze
A przecież.
Była to miłość książkowa
Miałam wszystkie objawy zakochania
A motyle w naszych brzuchach
Nie były tylko suchą przenośnią
Powinna mieć więc szczęśliwe zakończenie
Albo trwać
Wiecznie
Odkładam nas na półkę książek
przeczytanych
Takich do których się nie wraca
Bo mają zbyt zniszczony środek
Albo są po prostu
Nieciekawe
Wierzyłam w nas
Nie umiem przestać
Tak nagle
Komentarze (1)
Jak odczytana to może być nieciekawa, bo liczą się
własne pragnienie Może inne smaki dadzą uniesienia
Fajny wiersz o tworzeniu nowego, a umieraniu schematów
Pozdrawiam ciepło:)