*****
Widziałem jak anioł z krzykiem się
zerwał
z płonącego uciekł drzewa
pewnie się bał, że żagiew opali mu
skrzydła
nie bądź taki lękliwy mój aniele
bladolicy
ja ciebie ocalę!
Chwaląc biel piór twoich pawią
lekkość motylą i wysmukłość wspaniałą.
mówię: jakże ja kocham tę postać
cherlawą
co w zamyśle poety tworzy uduchowione
stany
od uniesień me serce się gubi wezbrane
Bądź w mej żądzy i nieposkromnionej
chuci
rajem pieszczot, co rozpina burzę
wspaniałą
jak owoc zerwany wprost z tropików
bądź najsłodszą obietnicą, miodny
klejnocie
chcę tobie pisać peany
Nim odejdziesz, odlecisz w nieznane
mogę raz spojrzeć w twoje zmącone
źrenice?
twoje oczy spłoszone jak dwa dzikie
oceany
oczy zagniewane gradową chmurą
zali cię już nigdy nie zobaczę?
Komentarze (2)
ten anioł to konkretna osoba. Mam nadzieję, że
przeczytała.
O! A co tu tak pusto...?
A wiersz uduchowiony, pełen tak pięknych myśli:-)