Ucieczka
Sam już dzisiaj w moim domu
Powychylam się z balkonu.
Jest już nawet bardzo ślisko
więc do nieba bardzo blisko.
Poręcz zimna, lecz tam włażę
czy na pewno się odważę?
Jeszcze chwila jeszcze krok
i rozpocznie się mój skok.
Rozpoczęta podróż w jedną stronę
Nagle we krwi cały tonę.
Krew zalała okolice
Bo upadłem na donice.
Jeszcze oko nie zamknięte
Patrzę na to wszystko wstrętne.
Wszystko mi się zamazuje
nawet chłodu już nie czuję.
Już zamknięte me powieki
Już na zawsze, już na wieki.
Stoisz nadal nad mym ciałem
lecz mnie nie ma - odleciałem.
Skrzydła moje z białych piór
Wznoszą szybko w stronę chmur.
Taki lekki ,młody, nagi
lecz nie zwracam już uwagi.
Nagle cisza nagle ziębi, parzy
Co się teraz tu wydarzy?
Boję się choć nie muszę
Wiatr unosi moją duszę.
Słyszę głosy już w oddali
Słychać tylko, że się śmiali
O co chodzi pytam grzecznie?
- Potępienie będzie wieczne!
Jeśli życie sam odbierasz
to się tutaj poniewierasz!
Lecz dostaniesz szansę drugą
I polecisz w dół z posługą.
Będziesz zawsze tam gdzie skaczą
Tam gdzie nad swym losem ,na krawędzi
płaczą.
Rola twoja będzie taką
byś ratował tych co skaczą.
- Nie chcę Panie ich ratować
Pozwól ludziom decydować!
Dałeś przecież wolną wolę im w prezencie!
- Niechaj zatem tak też będzie.
Nie zostałem chwili w niebie
Bóg wyrzucił mnie do Ciebie.
Teraz czekam na spotkanie
Niech się Jego wolą stanie.
Komentarze (1)
Teraz stoję na balkonach, dachach
nad przepaścią
i namawiam skaczcie mili...
diabli akord przydzielili
Chcąc być dobry w swoim fachu...
skaczcie, skaczcie ? nie ma strachu
Pozdrawiam serdecznie