Udręka
Próbuję unieść powieki...
Słodkim marzeniem otumana,
Bo jeśliś snem ulotnym jedynie
Wolałabym nie znać Twej postaci.
Nie dręczyć się marzeniem,
Próżno ramion
z sercem na dłoni wyciągać
Do mary której cielesności
zaznać nie można.
I tak zbłąkana
Między snem a jawą
Uciekam od rzeczywistości,
Zbyt piękne
by prawdziwym być miało szansę,
Boję się zranić
Wonnej róży cierniem,
Lecz jakże kuszący to ból...
A jeśli to jawa...
Gdybyś mymi oczami
mógł spojrzeć w lustro,
Poczuć mym sercem co ja czuję,
Gdy zbliża się chwila
spotkania z Tobą..
Twe słowa po których
Me serce i rozum
Duszą się otumanione
Tlącym niczym kadzidłem
Oparem rozkosznej nadziei...
Te myśli...
Tak piękne i delikatne, namiętne,
niczym święte uroczyste,
Jak mydlaną bańkę,
w obawie że pęknie...
Lecz muszę dotknąć...
Komentarze (3)
Ładnie.Pozdrawiam:)
Tak bardzo rozmarzyłaś mi, uważaj, bo się zakocham :)
Rozmarzyć się można przy tym wierszu :)