...Umarlam z usmiechem na ustach
Grund usuwa mi sie pod nogami...
Siedze w domu ukrywam w rekach ma
zniszczona twarz...
Nie wierze juz w nic Jstetm nieczula...
Zamieniles me zycie w pieklo na ziemi
Patrzysz z satysfakcja jestes dumny z
siebie...
Jestes niczym kat... sprawiasz mi tak bol
jakiego nie doznal jeszcze nikt...
A wiec coz ma biedna dusza zrobic ma?
Szepla mi do ucha kilka slow...
Ide korytarzem piekla ... do ogorodu
Zlota jesien za oknami zamczyska ...
Juz wiem czego naprawde chce znalazlam
wyscie z tego labiryntu cierpienia...
Klade sie na trawie pachnacej rosa ...
Jestem sczesliwa
Me serce bije rownomiernie jeszcze nie
zdaje sobie sprawy z tego ze zaraz zakonczy
swoj monotonny bieg...
Jedno pchniecie ... Bol slodki zapach krwi
...
Czuje jak ciepla plama krwi powieksza sie a
moja dusza osiaga blogi stan ...
Widze Cie biegniesz ... Ale juz nie zdazysz
... Nie uratujesz mnie...
Swiat calkiem rozmyl sie i nastala
ciemnosc....
umarlam z usmiechem na ustach...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.