Usiądź proszę
Nie mów do mnie nocą poprzez czarne
drzewa,
wtedy w domu bochen rozkrojony cierpi,
patrz jak z niego kapią uronione świeżo
okruchy na obrus, niczym ludzkie łzy.
Nie mów do mnie burzą pełną błysków,
gromów,
z chleba złamanego wypływa krwawica.
Wiem, że kromka słucha, co się dzieje,
komu,
jak spadają gwiazdy wbrew woli księżyca.
W konstelacji smutek rozpuszczony nocą,
niczym sole w zupie, smakuje zbyt słono.
Kiedy siądziesz obok, podarujesz oczom
nową perspektywę – ten nasz chleb i
niebo.
Komentarze (22)
Podoba mi się przekaz. Podobnie jak sael myślę, że
warto dopraacować ostatnią strofę. W pierwszej
przeczytały mi się "łezki" zamiast "łzy" (dla rytmu).
Miłego wieczoru:)
Witaj Mariolko:)
Nieco mało tych rymów dla mnie ale to zapewne,że moje
to pełne:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Poruszył:)pozdrawiam
cieplutko:)
To "bedzie " piekny wiersz, Jak poprawisz rymy i rytm.
Rowniez te "sole" w zupie da jakies takie niezrecznie
uzyte.
Ukladaj tak i kombinuj zeby bylo dobrze, ladnie,
czytelnie.
Rozłożyłaś obrus, na nim bochen chleba,
powiedz: Marcepani co tam jeszcze trzeba?
Pozdrawiam pięknie Marce.
Piękne i wyszukane metafory. Smutek chowa się między
wersami. Pozdrawiam :)
Smutny ale piękny wiersz i poruszył:)pozdrawiam
cieplutko:)