warszawa 24 zero trzy
w oddechu wiatru kilka smaków
późna Warszawa w bielańskim gaju
Bazyl i ja
błąkamy się po stołach kończącego dnia
oliwkowe mrugnięcie gasi miasto
można do woli wybierać
menu jest bogate w kolory nocy
z wirujących talerzy wyskakują
zielone pory
każdego roku na ciepło
tu czas omija wskazówki
wędrowcy kończą bieg
blaszane koty
spadają z tacy
Warszawa Stare Bielany
Komentarze (13)
Kolejny zatrzymujący wiersz...
Czytam, markug, czytam i oderwać się nie mogę. Płyną
słowa, jakby od niechcenia, tworząc melodię...
łagodności? Sama nie wiem, jak ją nazwać, ale wiem, że
czytałabym te wiersze wieczorem przy lampie, zapisane
na papierze. Markug, rozpisałam się, a to dlatego, że
wiersz doskonały, no i Bielany:)
Natomiast uprzejmie donoszę;), że nie będę komentować
innych wierszy, bo nie chcę się powtarzać. Za to z
przekonaniem i przyjemnością głosuję.
Miłego wieczoru:)
masz styl i klimat na pewno nie obojętny
Bardzo ciekawy wiersz i zawarta w nim treść.
Pozdrawiam.
Ciekawie.
wszędobylskie koty nocy, bardzo nocne yyy mocne. :)
Bardzo mi się podoba.
pięknymi barwami opisałeś północ w mieście i ze
smakiem :)
blaszane koty sa fantastyczne choć nie bardzo rozumiem
przesłania ale brzmi świetnie...
faktycznie bardzo smacznie o nocnym postrzeganiu,
absolutnie magiczne metafory :-)
Super :)
No cudnie, cudnie.
Potrafi Pan zbudować klimat, aż lekko zazdroszczę.
Idzie się tym miastem nocą i bieg się wstrzymuje,
razem z wierszem.
bardzo klimatycznie pozdrawiam
... jest miasto, jest noc - jest klimat.