Wieczór, Cohen, My
ktoś rozsypał gwiezdny pył
lecz on nie przyćmił
blasku twoich oczu
wiedziona nim
w objęcia twoje wpadam
łączność
dłoń w dłoni
silne ramiona
oddech twój moim oddechem
wnikam w sferę wyśnioną
tańczę z tobą
na falach dźwięków płyniemy
w niemym wyznaniu miłości
chemia dusz
ruchome rzeźby naszych ciał
w burzy emocji
przesiąkamy sobą
niewidzialne iskry skrzą
czas nie liczy się
dotykiem uczuciem
melodią pieszczona
nie dostrzegam
taniec skończył się
drżenie... cisza
dusza krzyczy jeszcze
Komentarze (81)
urokliwy ten taniec,
a wiersz iście metafizyczny,
bardzo mi się podoba, Halinko.
Pozdrawiam Cię noworocznie :)
Powiem Ci tak - cudownie. Cudownie się czyta i jeszcze
raz, te cudowne treści. Totalne zapomnienie w miłości.
Coś pięknego, wyjątkowego. Wartość uniwersalna - niech
się przydarzy i trwa. Pozdrawiam serdecznie, już w
Nowym Roku. Oby ciekawym.
Poezja dusz w rytm muzyki. Urocze zauroczenie.
Pozdrawiam serdecznie z podobaniem. Wspaniałych
romantycznych snów, dobrej nocki:)
To prawdziwie magiczny wieczór :)
A Leonard... Wiadomo, nie muszę nic pisać...
Z wielką przyjemnością przeczytałem.
Pozdrawiam ciepło :)
Cohen przede wszystkim był poetą, ale ten wiersz to
nuty do jego śpiewu;
metafizyka :)
pozdrawiam :)
Fajnie było i piękny wiersz!
Głos mój i szacun jest twój!