***
Nocne przedstawienie dobiegło końca
Kolejny raz
próbuje wodą zmyć
bród z mojej duszy
z obawy, że wschodzące słońce
spali się ze wstydu gdy ją ujrzy.
ścigając się z pierwszym promykiem,
starannie nakładam przed lustrem twarz,
wytrwale milimetr po milimetrze,
otaczam sie migiełką perfum, by zabić
smród nocnej rozkoszy.
Dokładnie tkam ubranie, by zakryć ciało,
bezwstydnie krzyczące: jeszcze!!!
Łykiem kawy zabijam smak Twojego
spełnienia.
Tóż przed świtem zapalam papierosa i
zakładam uśmiech, miętówka, pierwszy
tramwaj, cichy zgrzyt moich drzwi, znów się
udało. Dzień dobry!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.