**************************
Szeptem wiatru
Skraplam się na życia asfalcie
Szukam okolic
Kwitnienia wschodu słońca
Jak latarnik
Wytrwale
Zapalam co chwila nadzieję
Zachłannie
Zlizuję czekoladowe okruchy szczęścia
Z goryczy oceanu łez
Błądzę
Między krainą Aslana
I Drogą Mleczną
Gwiazdy
Świdrują spojrzeniem płonący krzew...
Wyszły z Jego ręki
Ręki
Przeszytej na wylot
Gwoździem miłości
...........................................
.........
Ręki
Tego który jedyny
Zna początek i koniec
Sączę wspomnienia
Z ostygniętego brzegu
Muskam z zachwytem drobne bursztyny
Fusy zostawiam na dnie
Nie czekam na przypływ
Co przyniesie pereł sznur
Ale...
Nikt mi nie zagwarantuje
Że powietrze nie będzie wibrować
oszołomione
Przylotem jaskółek ze spuszczoną
głową...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.