Wiosenne spory
Zaskoczyła mnie dziś rankiem zza okna
rozmowa
Była dziwnie niemiła, kwietniowo -
majowa
Kwiecień ciężko obrażony na kolegę
spoglądał
A ten całkiem niewinnie, niepozornie
wyglądał
Lecz już zdążył rozpakować swe wiosenne
bagaże
Kasztany kwiatami obrzucił, bzom pąkówki
dał w darze
I nie jakieś malutkie, i nie takie
mizerne
Wyrośnięte, nabrzmiałe i zapachów tak
pełne
Nie chciał czekać cierpliwie na swej pory
nadejście
Chciał rozdawać wokoło umajone już
szczęście
Z łóżka więc się podniosłam i miesiące
skarciłam
Czy się wyspać nie można odkąd Wiosna
wróciła?
Świergot ptaków o świcie, potem trele wśród
nocy
Czy ktoś kiedyś pozwoli zmrużyć senne me
oczy?
Tu się kłótnia skończyła, bo wiosenne
miesiące
Dziwiąc się tym pytaniom poszły witać już
słońce
Później grzecznie do spółki wszystko
barwnie stroiły
I rzepakiem kwitnącym pola wokół żółciły
Więc z nadzieją ogromną wiersz wieczorem
ten piszę
Może go przeczytają, podarują mi
ciszę...
Komentarze (3)
jesteś niesamowita....
a u mnie za oknem weseliska dźwięki orkiestra
przygrywa wiosenne piosenki.
ciekawie napisany...niby z żart .ale i
rzeczywistość....pozdrawiam