Wolna sobota?
Gorącej wody do wanny wlałem,
płynów i soli nie żałowałem...
Spokojną muzyczkę w tle puściłem,
Porządnego drinka z lodem zrobiłem...
Ale będzie rozkosz! W duchu pomyślałem.
Właśnie się do wejścia w wodę
szykowałem!
Nagle usłyszałem głosik mojej Pani:
"Karol! Wychodzimy! Jesteśmy już
ubrani!"
Ale jak to...Ja przecież mam robotę!
Miałem kran naprawić, w końcu mam
sobotę!
"Kaaaaarol!A obiad u mamusi????"
Już lecę!(bo inaczej mnie udusi...)
Komentarze (8)
Karolu wolna sobota! Wyjdź spod pantofla :)
Fajna ironia. Pozdrawiam.
uśmiechnąłeś - pozdrawiam :)
Wolna sobota nie zawsze oznacza wolny dzień.Świetny
wiersz.Pozdrawiam:)
haha cudne to :-)
proza życia...
lepiej iść pokornie, nawet jako nagi, niż się narazić,
na teściowej zniewagi.
Pozdrawiam serdecznie
a mialo byc tak pieknie...:)
rozbawiles:)
pozdrawiam:)
I poszedłeś nie pachnący, z dziubkiem w alkoholu
umoczony? :)
Fajnie napisane.