wyjście
Obłość słów dogoniła mnie na schodach
dobrze że wiatr wychodząc
nie zamknął za sobą drzwi
przebiegły przez klatkę
znikając w horyzoncie chodników
nocą echo przyniesie moje kroki
głośno odbite od szarych płyt
trzeźwość powróci wraz z
dotykiem zimnej poręczy autobusu
potem tylko plusk wody i miękkość
pościeli nie będę słyszeć kiedy
powiesz mi dobranoc
piwo ukołysze mnie do snu
kolejna kartka spadnie z kalendarza
a jutro ...
będzie wiosna

indyggo


Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.