Wyobraź sobie...
spada liść
czerwony krwisty
a w jego żyłkach promień
słońca
odbija się na kształt półcienisty
Nagle
daje się słyszeć ciche
stuknięcie
to czas się zatrzymał
to sekund wygięcie
zdezoriętowany liść
nie spadł
zawisł w powietrzu
powiał wiatr
lecz niczego nie zepsuł
leciutko
przechylił listek tylko
i pobiegł dalej
by potem zamilknąć
zaszło w końcu
te słońce
oślepiające
I czas się uwolnił
a liść wraz z nim
upadł na ziemię
i po prostu...
zgnił
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.