wyrosłam drzewem
wzbiłam się kiełkiem bladym, niepewnym
z gleby twej piersi kamienistej,
twardej,
więżącej uparcie zabłąkane ziarno
w krwi skrzepłej na czarno
czoło uniosłam ciężarne myślami,
korzeniem sięgając wciąż głębiej do
środka
ostrożnie prostując kręgosłup, by w
końcu
rozpocząć wędrówkę ku słońcu
podłoże kamienne, nieprzyjazne, suche
i nieustanne wiatru batożenie..
mikroklimat wrogi rośliny nie mija,
ale deszcz sprzyja
wyrosłam drzewem, burzom oparłam,
choć wiatrem skrzywione moje konary,
pień twardy, zgrubiały, lecz silny i
który
nie zlęknie się ryku byle wichury
Komentarze (4)
Kiedy drzewo silne i krzepkie konary wtedy zaden
wicher nie da drzewu rady! Piekny wiersz moje
gratulacje
Piękna metafora życia- mocne z Ciebie drzewo!
Piękny wiersz,piękne porównanie twojego życia do
drzewa.Wspominasz jak rosłaś kiełkiem.I tu mnie
masz..poprostu zmiękłam..sama nie wiem
dlaczego..rozpłynełam się w melancholijnym
nastroju.Zaś ten,,..pień twardy, zgrubiały, lecz silny
i który
nie zlęknie się ryku byle wichury.''postawił mnie znów
do pionu.Wiersz gra z moimi emocjami.
Lecz smutek przetrwał ...ujmująco napisany, o
prawdziwym życu.