Wyznanie Drania
Nie raz o miłość pytany,
Była Ona jak wyszydzany.
Ja z uczuć kpiący,
Ja z miłości drwiący,
Ja losowi w twarz się śmiejący,
Ja... kochający?
Ona tak zwiewna, tak delikatna,
Niczym kropla rosy na róży płatkach.
Tak czysta, jak dziewicy łza srebrzysta,
Tak piękna, jak słońce gorące,
Gdy za morza końcem,
Chowa swe oblicze promieniujące.
Ciałem tak krucha, tak cudownie kobieca,
Duchem potężna jak Zeusa gromowa świeca.
Dawno już przestałem drwić,
Zacząłem po nocach śnić.
Lecz komu innemu Ona przyszłość
zawierza,
Nie mnie Jej uczucie dane wzniosłe jak
wieża,
Mnie... ma za przyjaciela.
Począłem więc Boga pytać,
Czy to nie anioł ludzką przybrał postać,
By mnie za moje zuchwalstwo wychłostać?
I nocami budzę się w sekundach trzech,
Słysząc cichy kobiecy śmiech,
To miłość w ciszy mroku drwi,
Tak jak za dnia drwiło sie mi.
Z delikatnym uśmiechem zrozumienia,
Spogląda Goethe ze sklepienia,
I myśli jak wielu jeszcze, jak ja,
Skończy smutnym losem Wertera...
Dla tej jedynej, tej wyśnionej, tej, której szuka się przez całe życie...

Patrycjusz_Last Patriot


Komentarze (1)
Patrzcie, niby już znałem ten wiersz, a tu jakby
litery wyraźniej zaczerniały na tym niebieskim tle.
Love cuts people like the reaper