wżery
czyli dylemat ikselów /androny/
padł wyrok i na mnie
i zamiast schabowych
pęczkiem zieleniny
staram się zagłodzić
a co to ja jestem
krową, albo koniem,
aby paszę wsuwać
a pysk maczać w wodzie
kęs żuję za kęsem
poszukując smaku
zęby już zgłupiały
w tym całym zamęcie
a co to ja jestem
alpaka, czy bawół
po dziurki mam warzyw
kiełków nawet pszennych
przewód nie wyrabia
zwłaszcza na zakrętach
kiszka już oślepła
pozbawiona złudzeń
a co to ja jestem
bossem, czy playmate'ą,
aby brzuch wypłaszczyć
wbrew swojej naturze
i zanim zdołałem
dzień diety zakończyć
początkowy zapał
umarł sobie z głodu
i chociaż kurację
tłumaczono zdrowiem
w mięsie odnalazłem
cenny smak i spokój
Komentarze (7)
no dieta cud
do dzieła
Super o diecie.Skads to znam;)Pozdrawiam cieplutko:)
:) tak diety potrafią dać w kość ;D bardzo podoba mi
się monolog, rozbawił mnie niezmiernie ;) pozdrawiam
Hi Hi :) Skądś to znam ;) Bardzo fajny wiersz :)
Pozdrawiam :)
fajnie o diecie - też to przechodziłam i trudno mi
było to zaakceptować:)
pozdrawiam
ja lubię warzywa i owoce ale one wbrew powszechnej
opini maja też to coś dlatego trudno mi zachować
"płaskobrzuch" ale fajny monolog ze sobą toczysz:)))
;-) fajnie i na wesoło, chciaż jeśli IMB jest
faktycznie wysokie lepiej ciupkę tłuszczyku zrzucić
:-)