Za górami, za lasami...
Akordy: e, C, F, C, ||: g, d, A7, d :||
Za górami, za lasami,
gdzie rządził władca smutny,
ballada ta, początek ma
i koniec swój okrutny.
Choć stary król, poddanych tłum,
Zawszeć go pilnie słuchał,
Gdyż mądry był i ile sił
Poddanych swoich kochał
I tylko ta, posępna myśl
Nie dała spać królowi,
Że sam jest on - jak jego tron,
Przekazać dziedzicowi?
Więc mędrców swych, przywołał król
Co siwy włos przywdziali
A stary król i jego dwór
Z rady ich korzystali
Do nich, więc rzekł, poćciwy król:
Słuchać was teraz będę,
Gdy skonam ja, kto przejąć ma
Królewską po mnie schedę?
Myśleli więc nie szczędząc sił
Odpowiedź taką dali,
Słuchał ich król, słuchał ich dwór
Gdy mędrcy przemawiali.
A mędrzec Jan, najmędrszy z tych
Co rady udzielali
Wystąpił w przód i głowę wzniósł,
Wszyscy oddech wstrzymali.
,,Królestwo twe, powinien wziąć
Ten co ma młode lica
By państwo twe, przetrwało cię
Potrzeba ci dziedzica
Lecz dziedzic ten, nie może być
Pierwszy i lepszy sobie
Gdy czas cię zmógł, by rządzić mógł,
Przejść musi próby srogie.
A kiedy lud, zobaczy go
Jak próby srogie zwycięża
Ta córka twa, co w cnocie trwa
Jego pojmie za męża
By księcia zaś, odwaga. hart
Najwyższej były próby
Ta córka twa, wskazówki da
Jakie to będą próby
Królewny sąd, pytano ją
Karmin jej zbarwił lica
,,Mur objedzie, z konia zsiędzie,
Będzie miał król dziedzica.”
Rycerstwa kwiat i chłopów tłum
O rękę się starali
I wszyscy ci, z zamków i wsi,
Swe życie oddawali
Minęło tak, aż dziesięć lat
Radni już dosyć miali,
Lecz ciągle ci, z zamków i wsi
Z murów z końmi spadali
Aż w końcu cud, rycerz młody
co w czarnej zbroi jechał
tam wszyscy gdzie, nie ugiął się
Całe mury objechał
Królewna zaś, której jej paź
Skracał oczekiwanie
Rzuciła precz kądziel i miecz
Wybiegła na spotkanie
,,O luby mój, nieznany mi
Chwila ta szczęsna nastała
Ja kocham cię, ty pojmiesz mię,
Tak długom cię czekała”
Lecz on tak stał, wpatrzony w dal
Wszyscy się temu dziwili,
Rzekł: ,,Spocząć chcę, iść mam ja
gdzie?”
Do sal go zaprowadzili.
Nazajutrz zaś, gdy czarna noc
Uległa promieniom słońca
Zebrał się tłum, z kumów i kum,
Wiwatom nie było końca
W kościele już czekała ta
Dziewica w biel ubrana
I z lekka drży, czekając mszy,
Czekając swego pana
Wtem paź już wszedł, z rycerzem co
Tuż za nim dziarsko kroczył,
W ramionach moc, zbroja jak noc,
Tak do kościoła wkroczył
Kapelan mszę rozpocząć chciał
By związek błogosławić
Lecz rycerz cny, rzekł ,,Pierwej my,
Musimy rzecz przedstawić”
Mych braci dwóch, zginęło tu,
Chcąc rękę twoją zdobyć
Ich ciała dwa, twa przepaść ma
Nie da ich rady wydobyć
Nareszcie więc, królewno ma,
Godzina zemsty wybiła
Nie kocham cię, wracam do się,
Żegnaj królewno miła.”
Gdy mówił zaś, nasz rycerz cny,
Widząc do czego zmierza,
Porwał się król i jego dwór
Słuchając słów rycerza
Kiedy zaś rzekł ,,Nie kocham cię”
Do panny wpół zemdlonej
,,Hańba!” – rzekł tłum, z kumów i kum
Do panny zrozpaczonej.
Zapłakał król i jego dwór
Płakali starcy poćciwi,
Poznali błąd, przez mylny sąd,
Dziedzica utracili
Królewna wtem, odziana w biel,
Woła do siebie straże
I głosem swym, z wściekłości złym
Rycerza łapać każe.
Strażników mer, a króla brat,
Rzekł, choć się bardzo dziwił
,,Nie życz mu źle, choć nie chciał cię,
Niczem ci nie zawinił”
Choć mądry ton, daremny trud,
Rada próżno rzucona,
Wciąż krzyczy w głos, przeklina los,
Królewna odrzucona
Wtem: ,,Zabić go!” rozlega się
Król krzyknął swe orędzie
Zniewagi cios, zgotował los
On karać śmiercią będzie
Wziął kuszę z drzwi, królewny paź,
Patrząc jak rycerz odchodzi
Kręci korbą, strzałą ostrą
W plecy rycerza godzi
Nie myśląc czy, godzi się to
Do swego strzału się składa
Bełt niesie śmierć, przebija pierś,
Rycerz nieżywy pada
Zły dzień to, zły, tragiczny tak,
Na trwogę biją dzwony
Zebrany tłum, z kumów i kum,
Ucieka przerażony
Królewna zła, głęboko tak
Nad czymś się zastanawia
Na koniec nie odwraca się
Do służby tak przemawia.
,,Za mury hen, wyrzućcie go,
Ubranym w jego arrasy
Chciał z braćmi być, mogą więc żyć,
Ze sobą po wsze czasy”
Strwożonych sług, tłum umknął w dal
Lecz paź jej nie odmówił,
Wykonał co, prosiła go,
Tym duszę swoją zgubił.
Tak ostał król i ostał paź
I córka pana ziemi,
Lecz inni co, widzieli to,
Uciekli przerażeni
A w nocy dziw, wspominać strach,
Odgłosy wszelkiej maści
Wycie i krzyk, piski i ryk,
Dobiegły z dna przepaści
Królewna, paź i stary król
Wybiegli na zamku mury
I widzą że - nie spojrzeć gdzie
Pną się zwierzęta do góry.
A zwierząt tych - któż zliczy je? -
Niepoliczalne roje
A każdy zwierz, jako rycerz
Zakuty w stalową zbroje
Król woła straż, paź chwyta miecz,
Wrogów ścina, rozrywa
Na nic się zda, obrona ta,
Wciąż nowych zwierząt przybywa.
W najwyższej wnet, zamknęli się
Zamkowej srogiej wieży,
Myśląc, że noc i wieży moc,
Uchroni ich od zwierzy.
Myślał już król, królewna, paź
Że mur ich przed śmiercią zbawił
Podkopu głos, straszliwy cios,
Nadziei ich pozbawił
Co gorsza też, kopanie te
Przerywał głos z podziemi
,,Za życia brat… królewna – kat…
Po śmierci połączeni!”
Straszliwa śmierć spotkała ich
gdy podkop ukończyły,
wszystkich ich gdzie, ukryli się
zwierzęta wykończyły.
Jeśli chcesz - płacz, nie wstrzymam cię,
nie powiem ani słowa,
gdyż właśnie żal, to skruchy czar,
pozwala żyć od nowa.
Komentarze (5)
Skromny Miś Puchatek zawsze puści przodem,
Sowę co potrafi nieźle kłapać dziobem.
https://www.youtube.com/watch?v=oavMtUWDBTM
Gdybyś pisał w dawnym stylu to Twój ,,poćciwy -
archaizm - miałby sens, a tak pasuje tutaj jak róża
do kożucha.
No, ale Ty się upierasz bo to Twój wiersz. Tylko komu
potrzebna jest ta znana bajeczka?
Odpisałem na twojego maila.
http://www.sxvii.pl/index.php?strona=haslo&id_hasla=10
832&forma=POCZCIWY
I dalej piszesz ,,poćciwy,,?
Nie umiesz czytać uwag komentarza?