Za wcześnie...
Wczoraj przyniosłem ze spaceru gałęzie pokryte pękającymi zielonymi pąkami. W styczniu! Ale dziś zima sobie o nas przypomniała.
Zima w lesie. Choć nie ma śniegu białych
poduch,
Na butwiejących liściach chrzęści ciągle
szron.
A pod kurtkę się wciska mroźny wiatr ze
wschodu
No i ptaków nie słychać (może oprócz
wron).
Mróz zbyt słaby, by lodem skuć wesoły
strumień,
Więc wciąż między drzewami szemrze cichy
plusk.
Na łące, nad strumieniem dostarcza mi
zdumień
Jakaś kępa wierzbowych, czy olchowych
rózg.
Wątła zieleń żółtawa i niewydarzona
W środku stycznia przyspieszyć przyjście
wiosny chce.
Zrywam te młode witki, będą do wazonu,
Bo tutaj nie przeżyją, bo mróz zwarzy je.
Komentarze (16)
Nie za późno na spacer? Nigdy dotąd, tak wcześnie nie
czytałem wiersza. Ładna, zimowa przechadzka, ale chyba
nie sen?
(+)