Zdrada,czyli kres zaufania...
Pamiętam ten dzień,
Którego nie powinno być.
Wspominam go przez wzgląd,
Na te pare dobrych chwil.
Właśnie wtedy miałam Cię,
W zasięgu mojego wzroku.
Choć nie chcę pamiętać,
Tamtego,okropnego widoku.
Ty-w ramionach cudzołożności,
Ja-patrząca na zdradę miłości.
I Twój uśmiech przez łzy,
Gdy mnie przepraszałeś.
Myślałam,że byłeś ze mną,
Ponieważ mnie kochałeś.
Lecz teraz już wiem,że Ty...
Po prostu nie chciałeś być sam!
Uciekając do Niej,kpiłeś ze mnie,
Ciesząc się,że to co chcesz,masz!
A ja w milczeniu odeszłam,
Nie mówiąc nikomu dokąd zmierzam.
I modłiłam się do Boga o to,
By zawsze czuwał nad Tobą.
Ja pragnęłam jedynie wolności,
By serce odciążyć od grzesznej miłości.
To co czuję teraz,jest już nieważne,
Ale moje serce i dusza,nie są jeszcze
martwe.
Powierzam je temu,który włada
wiecznością,
Niech ukoi Me zmysły i napełni radością.
Bo smutek zatruwa jak chwast,
Wnętrze człowieka.
Wyżera wszystko co w Nim dobre,
Dusi serce,a duszę nicością i beznadzieją
powleka......!?
Komentarze (2)
Bardzo osobiste wyznanie... życiem pisane i trafne
spostrzeżenie... "bo smutek zatruwa jak chwast,
wnętrze człowieka.." Smutne.
Piękny wiersz napisałaś... przemawia do mnie.