Zehn minuten, bitte
Zehn minuten, bitte
Wchodzę miedzy przyjaciół .
Na dzień dobry witam się z powietrzem
To są moje dni najlepsze
Wiem ze to nie jest ściana płaczu
Najszczęśliwsze dni-szkoła średnia
Na dzień dobry witam się z powietrzem
Przecież wiem, jest mi tak potrzebne
Chwile potem mowie cześć ziemi; słońcu
i roślinom na parapecie
One "sieg heil" odpowiedzą mi przecież
Nawet może uśmiechną się w końcu
Patrzę na pustą przestrzeń w
pomieszczeniu
czyli na ludzi i meble
Do czego mi to potrzebne?
Sprawiać sobie ból, przeszkadzać sobie w
istnieniu?
W kącie klasy siedzi Kajetan
Jest usytuowany w środku Sali
w drugiej ławce w środkowym rzędzie
Patrzę na jego okulary, tylko on potrafi
mnie dostrzec
Toczy kamień Syzyfa, ciężki jak pół
gieta
Nie zaprzeczysz ze nie ma tripa, choć
marihuany nie pali
Sytuacja beznadziejna, on wie że lepiej nie
będzie
Patrzę przez jego okulary, nie widzę
ostrzej.
Wchodzę pomiędzy mój harem
w którym pokładam swą wiarę
oddaję szluga ****** pachnącej szlugami
Sztacham się powietrzem na dzień dobry
Choć równie dobrze mógłby być żałobny
Wszyscy * *** ***** ****** tacy sami
*******e *******e ****y i *****
Dzieci co pozjadały wszystkie rozumy
Dziecko co myśli ze wszystko wie
Ja i moja klasa druga *e
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.