zemdlony w jego ramionach
jesteś kruchym, jesiennym liściem
w mych rękach.
jesteś trochę wysuszony,
leżysz zemdlony w mych objęciach.
więdniesz, w moich ramionach trzymam cię
zwiędniętego.
oboje więdniemy, jesteśmy trochę
pokruszeni
zmięci
wytarci
skołtunieni
twoje oczy mienią się gwiazdami,
bo one odbijają
niebo
nocą.
lśni w ciemnościach ich błękit,
oceanów głębia.
jesteśmy trochę z(a)mordowani,
wycieńczeni, trochę brak już...
ale wciąż ciepli, wciąż ciepli;
wciąż czuję ciepło twojego oddechu.
a jego łzy miały słodki zapach
Komentarze (1)
Ciekawy wiersz, bardzo nastrojowy i melancholijny-
podoba mi się:) Pozdrawiam serdecznie!