Zguba
Niedawno, chyba przed tygodniem,
kiedy w słodyczy się pławiłem,
zapachniało burzowym styczniem,
a ja przewrotnie się zgubiłem.
Mróz szczypał w uszy, wiatr w me oczy
rozsypał gwiazdek białych mrowie.
Myślałem, że się wariat droczy,
a on zatańczył w mojej głowie.
Zgubiłem się jak mały piesek
co wypadł z sanek na zakręcie.
Jak gwóźdź niewielki w stercie desek.
Jak ukochanej sprzed lat zdjęcie.
Pies kiedyś znalazł mnie przypadkiem.
Obwąchał, szczeknął coś po psiemu.
Lecz potem czmychnął gdzieś ukradkiem
i mnie losowi oddał swemu.
Leżę i czekam. W końcu zguba
nie ma nic więcej do roboty.
Czasu mi plącze się rachuba.
Pstre w głowie rodzą się głupoty.
Że mnie odnajdziesz w stercie liści.
Zła losu skończy się nauka
i się marzenie moje ziści.
Ale mnie przecież nikt nie szuka.
Komentarze (19)
Taki to styczeń nastał, że można się zgubić w stercie
zeszłorocznych liści.
Pozdrawiam
niektórzy szukają nas, ale po cichu i skrycie
Jestem pewna, że jest ktoś, kto by Cię szukał...
Pozdrawiam :)
Wyjątkowo przygnębiający wiersz. Smutkiem zionie -
świadomość, że człowieka nikt nie potrzebuje, że sam
sobie jest pozostawiony. Pozdrawiam cieplutko:)