zimą
Moje miasto zimą strasznie kaszle
I całe w oczach marnieje
Za dużo myśli- kiedy jest przytomne
Dobrze, że rzadko trzeźwieje
Dla mnie zostawiło tylko piec węglowy
Który pustką zieje od zeszłej soboty
I mieszkanie też kaszle- ze mną nie jest
lepiej
Szczególnie w nocy
Polonez szczerzy zęby bez dwóch
reflektorów
Lusterka gdzieś znikły- bo sąsiad
przechodził
Niedawno z więzienia wyszedł- jest całkiem
szczęśliwy
I nie tak źle mu się powodzi
Dozorca przedwczoraj w bramie naszej
zasnął
Z winem marki Wino ściśniętym w prawicy
To fajny gość- od dawna tu mieszka
Na Naszej Ulicy
Z nią też nienajlepiej- taka jakaś mokra
Bezwietrzna i bezśnieżna złota polska
zima
Zamiast bliżej do wiosny wciąż jest coraz
dalej
Trzeba zmienić klimat
Organista odmroził sobie prawą rękę
Na mszę cichą nikomu nie chce się
przychodzić
Smutny taki - biedny- i trochę zbyt
pusty
Kościół Jubileuszowy
Siwy dym z kominów brnie przez kłęby
spalin
Latarnie za rogiem z czasem zgasły same
Noc też się boi że ją dzień zostawi
Gęstą jak atrament
Ja siedzę i śpiewam- choć zalegam z
czynszem
Pewnie do wieczora będę tak tu siedzieć
Tramwajarz jest aniołem- też mu tutaj
dobrze
W moim miejskim niebie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.