A zima była czarna tego roku
Do widzenia, do widzenia. Idź kochany.
Plecak weź, konserwy ci spakuję.
Musisz pójść! Nie możesz dłużej zwlekać.
Boję się jedyny. Bardzo boję.
O maleństwo. Tylko nasze - moje.
Do widzenia, do widzenia. Idź kochany.
Lęk narasta o maleństwo moje.
Jak my tutaj?... do widzenia ukochany.
Bądź ostrożny, drzwi zamykam. Puste
bramy.
Przy tym oknie stoję wypatrując.
Biało, czarno. Kwiaty mróz maluje.
Cisza, cisza cały czas w eterze.
Karabiny, karabiny! W Boga wierzę.
Chłód od szyby. Czołgi na ulicy.
Po co tyle czołgów? Nie rozumiem.
Odejść czas od okna. Kruków boję!
Bo maleństwo... Tylko nasze - moje.
W całym mieście wojsko. Karabiny.
Czekam. Przecież wszystko dla dzieciny.
Do widzenia, do widzenia mój kochany.
Plecak pusty mi przynieśli
Rozerwany
Komentarze (42)
Wiersz powyższy poprawiłam dziś wg sugestii
komentujących w innym miejscu. W tej chwili jest
bardziej widoczny czas o jakim mówi tekst.
Gdyby ktos zechciał poczytać, z góry dziękuję
Smutny, ale pięknie malujesz słowem. Serdeczności :)
Dziękuję Ci blondynko, pozdrawiam:)
Świetny wiersz, czytam i brak mi słów. Tak było...
Pozdrawiam cieplutko-:)
Dziękuję bardzo Państwu, pozdrawiam:)
Temat bolesny,wiersz świetny,
też go pamiętam.
Pozdrawiam Halinko:)
mam nowe
każdy inaczej odbierał stan wojenny, bo punkt widzenia
zależy od punktu siedzenia, a sporo siedziało,bo się
działo, właśnie a zima tego roku była ostra jak
amunicja i mroźna jak perspektywy socjalizmu w wydaniu
jaruzela a ja lata chrystusowe obchodziłem na
spacerniaku i biegiem po zdrowie..
Jest dobry, a Ty pisz nowe bo czas goni:))
Celinko:) do szlachty to mu jeszcze daleko, ale
pozostanie chyba już taki
jaki jest
Halinko czytałam już ten wiersz ale widzę, że go
wyszlachetniłaś. Bardzo dobry i wymowny:)
*a Ty mi tu o..
mam nadzieję, że Cię nie obraziłem..
Cii- wiesz..szczerość w stosunku do czytelnika i
powstał naturalny,przemawiający wiersz. Latorośl ma
lekcję historii i miłości. Pozdrawiam serdecznie:)
AAnke:) dziękuję za podzielnie się swoimi przeżyciami.
Ja wówczas spodziewałam się dziecka i stałam
faktycznie przy tym oknie.
stan wojenny dotarł do mnie najmocniej,gdy pochylona
nad papierami w pracy usłyszałam dziwny narastający
warkot. Doskoczyliśmy wszyscy do okien- ulicą jechało
kilkanaście czołgów. Widziałam przerażenie w oczach
starszych koleżanek, które pamiętały wojnę, ja byłam
przerażona nie mniej, moja mała córka była w
przedszkolu i o nią wtedy bałam się najmocniej.
Niepewność, co może się zdarzyć, w głowie powstawało
mnóstwo scenariuszy. Ten wiersz jest ciągle aktualny,
takie dramaty są ciągle udziałem rodzin, o chociażby
niedaleko nas- na Ukrainie.