Zimowe marzenia
Opadając śnieg cicho wygrywa
cztery nuty ze starej kolędy.
Wiatr nim spadną je w dłonie porywa.
Pewnie złoży z nich rzewne gawędy.
Patrzę w okno i widzę w oddali
stado wron, które czernią swych skrzydeł
wypisują na śniegu stek żali
pośród setek ponurych wierszydeł.
Przytulić chciałbym dziś się do ciebie,
chwytać szczęście jak ciepło kominka.
Chłonąć zapach twój i niczym w niebie,
poczuć smak jaki ma twoja szminka.
Kawę zaparzyć z posmakiem mięty,
by z szarlotką nie doszło do zwady
w labiryncie nić znaleźć, przejęty
by mnie wiodła tam, gdzie szczęścia
ślady.
Kilka rymów do ucha znów szepnąć,
niech rumieniec się pyszni na twarzy
ukrytą haftkę przypadkiem odpiąć
i odnaleźć coś, o czym się marzy.
Tak spisuję ten z marzeń poemat,
smutny spacer po lesie przesieką.
I żałuję, że ciebie tu nie ma
i że jesteś jak zwykle daleko.
Komentarze (20)
Jak pięknie i melancholijnie!
Z przyjemnością przeczytałam :)
Pozdrawiam serdecznie.
Ło, a już se myślałam że dla mnie.
( to żart)
Dobra muszę już spadać.
Miłego dnia.
Jak to mówią dla każdego coś miłego:))))
Te wrony mnie niepokoją, ale im dalej tym lepiej.
Dla żony poemat- i tak trzymaj Sąsiad.
Piękna poetycka miłosna melancholia. Czytałam z
zachwytem. Pozdrawiam serdecznie:)