zmiany
jasność wieczoru mierzona
stopniem wierności bieli
interpretacja widzenia
nagrzewa się niebo zmierzchem
gwałtownie
i nagle zanurzam się
w chłodnych liściach horyzontu
szarzeję
przeżywanie zmierzchu
dociera w kolorze zmian
umieranie z którym
teraz się mierzę
nie przeraża
jutro znów się zacznie
sennie
zapachem kawy
Komentarze (1)
może gdyby poranki miały inny zapach...zmiany byłyby
inne...