Kalendarzowe lato
Lato już dobiega końca
chociaż go nie było wcale
dzień zaczynał się pogodnie
kończył zaś w ulewie, szkwale
Na zagonach jeszcze zboże
szaro-bure od starości
nie zebrane bo za mokre
chyba w domach głód zagości
W mym kominku ogień huczy
tak jak wiosną lub jesienią
chyba mędrcy od pogody
pory roku nam zamienią
Sami już nie mają zdania
mimo w górze satelitów
gdy w łeb biorą przepowiednie
chłopskich i góralskich mitów
Nadgodziny robię w pracy
no bo co tu robić w domu
na ogrodzie tak wygląda
jakby doszło do pogromu
Może jesień, polska złota
wejdzie w pola i ogródki
przepędzając choć na krótko
słotne myśli oraz smutki
W las wybiorę się na grzyby
miedzą przejdę się polami
otulony Babim latem
by pożegnać się z ptakami
W locie już widziałem młode
jak tworzyły stada, klucze
może kiedyś tak jak one
w moje strony także wrócę
Komentarze (7)
Nie zawsze kalendarz pokrywa się z
faktyczną pogodą.
Pięknie o przyrodzie:)
Pozdrawiam
kiedy czytam takie wiersze, na serce wylewa się czysta
słodycz; dziękuję :-)
Do prawdy nie był lata? To, gdzie ty przebywasz?
Ja pamiętam tam wiele i palnych dni i nie chodzi mi o
te ponad 42 stopnie w plusie we Francji.
Wiersz interayjsce, fajny przyrodniczy.
Wzruszyles :)
a ja jeszcze przed urlopem , pozdrawiam
tęsknota za ciepłym latem za rodzinnymi stronami ujęta
w pięknie zrymowany wiersz.
Warto czasem wrócić w swoje strony :) Pozdrawiam i
daję plus :)