Spieszmy się...
Ona kochała pierwszy raz
Wszystko mu oddała
To była wielka przyjaźń
Gdzie on brał co mu dwała
Odrzucając tylko miłość
Jak miał wypadek
Wpadła w histerię
Dzień i noc leżała w nogach
Jego łóżka modląc się
O małe blizny
On kochał ją dymać
Wyśmiewając jej bieliznę
Zawsze go broniła
Gdy ktoś go krytykował
On po imprezach zarywać
Laski co drugą noc zasuwał
Ona mocno wierzyła
Że pomogą modliwty
I długie rozmowy
On szukał żony
Z kasą i do nieba nogach
Ona mogła mu dać srece
Ktorego nie potrzebował
Tak chciała sie zakochać
W kimś kto by ją rozumiał
On cieszył się ze ma przyjaciółkę
Co rozkłada nogi
Pewnego dnia stwierdziła
Ze ma tego dosyć
Od niego sie uwolni
Tego dnia on zmienił zdanie
Pierwszy raz przyjechał
Właśnie dla niej z kwiatami
Kiedy wbiegł do jej pokoju
Leżała w łóżku
Przykryta kołdrą
Z nienaturalnie białą twarzą
Spokojnym spojrzeniem
Mówiła cicho
Nie będę już Twoim więzieniem
Nie martw się i bądź dobry
Dziś odchodzę, nie bolało
Moje serce umarło już dawno
Dziś pomogłam tylko ciału
Odsłonił kołdrę
Krew z jej rąk przesiąkła
Przez materac
I kapnęła na bordowy dywan
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.