*** TO NIE JEST WIERSZ
Dzisiaj napiszę piękny wiersz.
To będzie wyjątkowy wiersz. Zupełnie
inny
Piękny
Ten wiersz będzie gładki, zgrabny
dobrze ułożony i wychowany.
Będzie też delikatny.
Za ucho wsadzę mu kwiatka –
bladoróżową stokrotkę
ubiorę w przyzwoitą sportową bieliznę
i bluzę z rękawami ukrywającymi tatuaże.
Nie powiem nic o heroinie i drżących
wargach, o tym jak pod palcami można wyczuć
pulsującą krew ptaka, którego Bóg zawiesił
na gwoździu
w odcinku piersiowym kręgosłupa
Napiszę o zdrowym jedzeniu, posłusznej
cielesności
kojącej przyrodzie wyrastającej nie tylko z
bielonej ziemi ścian
przećpanych twarzy...
To nie będzie wiersz o rdzennej przyrodzie
muszli klozetowej !
Tym razem nie! bo to będzie jedyny taki mój
– piękny poemat
Napiszę wiersz przyzwoity
o czystej pościeli
wokół bioder i pomiędzy nogami wijącej się
płynnie, ściśle
o spełnionej kobiecie i spokojnym
mężczyźnie
( śpiących głęboko )
Na kozetce w sypialni nie zauważę
przekrwionego mięśnia czyjegoś serca
i języka sczerniałego w popielniczce jak
pet
Nie zauważę jego ( jej ) broni zdjętej ze
ściany nad wezgłowiem łóżka
Nie zauważę zdziczałego Boga nad
drzwiami
w środku krzyża wijącego się po
amfetaminie
Pominę wszystko
ciało, które tyje, łydki wysmarowane
żylakami
pomnik, który upadł
tętnicę, która się otworzyła zwinnie niczym
zamek błyskawiczny
i przemówiła ciepłym niemym krzykiem
sfatygowaną nadzieję, która wbiegła na
ulicę
Boga, który oszalał
i wymachuje dzidą w psychiatryku
Pominę to największe najgorętsze
PRAGNIENIE nieba
błękitnego smaku życia
Pominę !
zimną dłoń na naprężonej strunie brzucha
pył jak mleko w proszku odżywczy
w miseczce pępka
Pominę najgłębszy haust szczęścia
najdotkliwszy kęs życia
Pominę to wszystko, co było
potem
gdy podłoga zbiega się z sufitem
a sąsiedzi warczą przez szklane ekrany
ścian
gdy kanały otwierają się
i zalewają ulice upadłymi szczurami
ludzi
Pominę potwora, który przewraca się
na kolczasty grzbiet w wąskim kokonie
żołądka, smak
własnych jelit
Pominę żałosne spotkanie z mózgiem
skulonym w zagięciu fotela na kółkach
przypominającym białą kropkę u podnóża
czarnej groty
Pominę szpital
współczesny Oświęcim
zjawy ludzi w spranych koszulach
odsłaniających pośladki i garbate
kręgosłupy
resztki człowieczeństwa ( za karę swojej
choroby
swojego zboczenia )
przywiązane żyłami do mosiężnych pręgierzy
kroplówek
żandarmerii pilnującej wiernie każdego
materaca
Pominę ten widok
w toalecie odcięta żyła, po szybkich
narodzinach, zakrwawiony sedes...
pominę to zdarzenie
plastikowa torebka po pigułkach
banderola z Lucky Strike
czyjaś tkanka
ktoś tu był, jeszcze woda warczy
pominę
róża higienicznej chusteczki
kafle pulsują świeżą propagandą i
demonstracją
jeszcze oddycha powietrze
jaśminem w sprayu
Ktoś tam był, ale pominę
nie zajrzę do środka
ten wiersz ma być o czymś innym...
Kwiaty rozgniecionych szminek
na lustrach i kaflach, pominę
wszystkie schodzone ogrody świata
tampony i bilety wstępu wyrastające z ziemi
zachlapanej wodą cieknącą z kranów
niczym trujące białe grzyby
pozostałości spermy obrzydliwe jak
wczorajszy budyń waniliowy
stężały wyrzut sumienia
pominę czterogwiazdkowe ekskluzywne
rynsztoki
błyszczącą czekoladkę na poprawionej
poduszce
Pominę nowotwór każdej piwnicznej
komórki
i każdej twarzy zarośniętej mchem
w tym ciemnym kącie
( w świecie cienia )
W galerii na rynku: artretyzm
młodocianych
dzieło sztuki nagrodzone za naturalizm
pominę człowieka i jego wątpliwą troskę
to będzie wiersz familijny
Komentarze (1)
chyba cały swiat ze wszystkimi przywarami tu się
znalazł, oby jednak w słoneczku lody się stopiły i
szczęście uczyniły.