*** (w papierowej toni)
w papierowej toni krzyczę niemym
wrzaskiem
żal otula srebrne krople rosy
gwałt na łzie granatowej otwiera oczy
staję przed Bogiem zupełnie bosy
dookoła pustka i próżnia zarazem
a moje czyny na ścianach nieba
spisane, odklejają sie i spadają...
tego mi do szczęscia było trzeba
odklejone od myśli tańczą przed Bogiem
i spadają powoli na ziemię
nikną w morzu zatracenia, bezradności
mordują krwawą złudną nadzieję
patrzę prosto w oczy Temu, co jest
Wszystkim
i waham się prosić Go o litość
rozstępują się przestrzenie mojej woli
spadam w obojętny bezwład - nicość
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.